Jak podczas każdego miesiąca miodowego, początki były bardzo przyjemne, ale wraz z pojawieniem się ząbków i pazurków zaczęły się wahania nastrojów. Była bardzo niegrzeczna, czyniąc kanapę wręcz bezużyteczną. Niemożliwe było, aby tak szalony kot jak Pisi spędzała cały dzień w domu, dlatego postanowiłem wyprowadzać ją na zewnątrz i tam dawać jej jeść. W ogrodzie mogła bawić się, rzucać, gonić myszy czy robić wszystko to, czym zajmują się koty, jednocześnie nie musząc obawiać się bezpańskich psów. Jednak już po kilku godzinach zdała sobie sprawę z tego, że woli domowe ciepło i wygodę. Następne dni były dla nas koszmarem. Staraliśmy się znaleźć sposób, aby móc mieszkać w zgodzie. Upierałem się, aby przyzwyczaić ją do świata zewnętrznego. Pisi nalegała z kolei na pozostanie w środku. Okazywała to, przywierając do dywanika przy drzwiach wejściowych. Wygłosiłem płomienne przemówienie, że powinna uszanować moje rzeczy i zwracać większą uwagę na swoje zachowanie. Dałem jej drugą szansę. Wyobraźcie sobie, że tym razem to pomogło. To była dla mnie druga lekcja: nigdy się nie poddawaj. Jeżeli początkowo nie uda Ci się odnieść sukcesu, musisz próbować ponownie. Sytuacja ta nauczyła mnie także trzeciej rzeczy: kieruj się zasadami panującymi w Twoim domu, jeżeli chcesz prowadzić udane życie. Obecnie Pisi jest już dorosłą kotką. Spędziliśmy wspólnie wiele wspaniałych chwil. Wszyscy w rodzinie kochają ją. Dzięki niej stałem się bardziej śmiały, wytrwały, uprzejmy i odważniejszy. Pokazała mi także, jak ważne jest obdarzenie miłością osób wokół nas. Nauczyłem się, że sam odpowiadam za swoje nastawienie, działania i realizację osobistych celów. Nawet w obliczu przewlekłej choroby życie i szczęście są w moich rękach. Jak powiedział kiedyś Walt Disney: „Wszystkie nasze marzenia mogą się spełnić, jeżeli będziemy mieli odwagę, aby dążyć do ich realizacji”.